Wzruszająca wizyta Andrzeja Michalczuka
Tego zawodnika kibicom Widzewa Łódź przedstawiać nie trzeba. Reprezentujący czerwono-biało-czerwone barwy przez 10 lat Andrzej Michalczuk spotkał się w Muzeum Widzewa z kibicami klubu i… młodymi piłkarzami z Ukrainy.
Zawodnikiem Widzewa Andrzej Michalczuk był nieprzerwanie od 1992 do 2002 roku. Jak doskonale pamiętają fani klubu z Al. Piłsudskiego 138, na te lata przypada drugi najwspanialszy okres w historii RTS-u. Wówczas łodzianie sięgnęli po dwa mistrzostwa Polski (1996, 1997) i awansowali do elitarnej Ligi Mistrzów. W najważniejszych rozgrywkach Europy znaleźli się w gronie 16 mistrzów Starego Kontynentu, stawiając czoła takim zespołom jak Atletico Madryt z Diego Simeone w składzie czy Borussia Dortmund, która wygrała tamtą edycję Champions League, po drodze remisując tylko jeden wyjazdowy mecz – właśnie w Łodzi (2:2).
Ale Michalczuk to też jedno bardzo konkretne wspomnienie – bramka strzelona Legii w Warszawie w finale sezonu 1996/1997. Trafienie w doliczonym czasie gry pozwoliło Widzewowi wygrać 3:2 mecz, w którym do 86. minuty (!) przegrywał 0:2. Spotkanie to przez całe środowisko piłkarskie zgodnie uznawane jest za jedno z najdramatyczniejszych i najciekawszych w całej historii polskiej rywalizacji ligowej.
1 kwietnia o wspomnienia dotyczące tamtego meczu, ale też pięknych lat 90-tych, Michalczuka osobiście zapytać mógł każdy kibic czerwono-biało-czerwonych. Tego dnia wychowanek Dynama Kijów był bowiem gościem honorowym Muzeum Widzewa Łódź, a spotkanie z nim było otwarte dla chętnych. Co ciekawe, wśród nich znalazła się grupa młodych ukraińskich piłkarzy Dnipro Dniepropietrowsk, którzy z uwagi na szalejącą w ich (i Michalczuka) ojczyźnie wojnę przebywają obecnie w Łodzi pod opieką Akademii Widzewa.
Gość honorowy Muzeum z uśmiechem odpowiadał na wszystkie pytania i z sentymentem wracał do wydarzeń sprzed ponad 20 lat. Jego opowieściom towarzyszyły materiały wideo wyświetlane na jednym z monitorów w sali głównej, które z zainteresowaniem oglądali nie tylko doskonale znający historię Widzewa kibice, ale też zawodnicy z Ukrainy. Ich serca, mimo początkowej nieśmiałości młodzieży, Michalczuk zdobył błyskawicznie, wciągając rodaków do dyskusji o ich ukochanej piłce nożnej. Nie obyło się oczywiście bez wspólnych zdjęć i autografów, a także już luźniejszych, nieoficjalnych rozmów po spotkaniu, między innymi o aktualnej formie pierwszej drużyny Widzewa i szansach na awans do PKO Ekstraklasy.
Dziękujemy wszystkim obecnym za udział i serdecznie zapraszamy na kolejne muzealne spotkania z historią Widzewa!
0 Komentarzy